Moje rozmowy z ludźmi o rodzicielstwie kończy rozmowa z babcią Zofią. Właściwie z prababcią. Ma już niemal 100 lat i około trzydziestu wnuków i prawnuków. Sama urodziła piątkę dzieci. Męża pochowała jeszcze w ubiegłym stuleciu, ale mówi, że nigdy nie czuje się samotna, bo ma rozrywkową rodzinę, która o nią dba nie tylko w sensie fizycznym ale też potrafią dobrze spędzać razem czas. Zapytana, dlaczego miała tyle dzieci, odpowiedziała, że nawet się nad tym nie zastanawiała. Po wojnie Polska była przetrzebiona, wszyscy mieli mnóstwo dzieci i tylko dlatego Polska się odrodziła. Rodzina z mniej niż trójką dzieci była nazywana małodzietną. Generalnie cała atmosfera wokół dzietności była bardzo pozytywna. Pani Zofia uważa, że to był dobry trend. Owszem, nie dokonywała jakiś skomplikowanych kalkulacji dotyczących przyszłości, jednak urodzenie tylu dzieci wyszło jej na dobre. „Gdyby była wtedy inna atmosfera i pozostałabym bezdzietna, pewnie umarłabym już dawno z rozpaczy i samotności, tak jak to się dzieje dziś ze starcami w Szwecji.” Babcia Zofia lubi oglądać filmy dokumentalne, bardzo wstrząsnął nią film „Szwedzka teoria miłości” a w nim opis ludzi, którzy umierają samotnie a ich rodzina nawet nie pofatyguje się odebrać ich skremowanych na koszt państwa prochów. Mówi, że przeraża ją współczesna moda na bycie „Child free” - czyli bezdzietność z wyboru. Sama uważa się za osobę, która za młodu po prostu bez większego zastanowienia szła za tłumem. Tym bardziej docenia swoje dzisiejsze szczęście oglądając prawnuki z radosnymi piskami ganiające za jej kotem. „Dziś młode Zofie, takie jak ja, bez większego zastanowienia podążają za modą na samorealizację i rozwój własny. Jak to się dla nich skończy? Gdy okaże się, że już się bardziej nie samozrealizują i siedzą sobie same w domu z jakąś namiastką relacji z ludźmi w postaci kontaktów internetowych?” zadaje pytanie.
W roku 1993 naukowcy Høyer i Lund opublikowali wyniki niezwykle ciekawych badań, które po trochu odpowiadają na pytanie pani Zofii. Badacze przez 15 lat śledzili losy niemal miliona kobiet – zarówno „singielek”, jak mężatek – pod kątem depresji i skłonności do samobójstwa. Badania wykazały, że niezależnie od wszystkich innych czynników (takich jak wykształcenie, status społeczny, finanse itp) najlepszym zabezpieczeniem przed depresją i myślami samobójczymi są dzieci. Co ciekawe - zależność jest wprost proporcjonalna - im więcej dzieci, tym mniejsza skłonność do depresji i zachowań autodestrukcyjnych, szczególnie w okresie okołomenopauzalnym. Innymi słowy – prawdziwa samorealizacja kobiet wyraża się w wielodzietności.
Wisienką na torcie może być fakt, że nawet niektóre z feministek (generalnie promujących samorealizację zamiast rodzicielstwa) uważają odarcie ich z macierzyństwa za krzywdę. Siobhan Darrow, korespondentka wojenna CNN pisze w swojej autobiografii „Flirting with Danger”; o swym marzeniu o macierzyństwie, które pojawiło się w okolicach 30 roku życia, narzekając na „tykający zegar biologiczny”. Kay Jamison, znana feministka i psychiatra także nazywa swą bezdzietność rzeczą, która jest przyczyną najgłębszego żalu w jej życiu. Z kolei australijska feministyczna dziennikarka Virginia Haussegger, pisze wprost że jest „zła, że byłam tak głupia, by przyjąć słowa moich feministycznych matek za ewangelię. Zła, że byłam tak tępa, by uwierzyć, że poczucie spełnienia przynosi kobiecie skórzana teczka.”
_______________________
#dbamoswiatisiebie #dosis #fezip #PoPierwszeRodzina #RodzinaToSiła #Rodzina #MRiPS #rodzina #ojcostwo #macierzyństwo #rodzinajestnajważniejsza #troska
#pokolenieY #PokolenieZ #badania #rodzicielstwo #dziecko #mama #tata
#ojciec #miłość #dzieci #dziecko #dzieckowdrodze #pierwszedziecko
Høyer, G., Lund, E. (1993). Suicide among women related to number of children in marriage. Arch Gen Psychiat 50, s.134-137.
Haussegger, Virginia. 2002. The Sins of Our Feminist Mothers. The Age.
http://www.theage.com.au/articles/2002/07/22/1026898972150.html