Oprócz tego, że jestem psychologiem, to przede wszystkim jestem też matką. Myślę, że urodziłam dosyć późno chociaż na początku swojej rodzicielskiej drogi tak tego nie widziałam. W wieku 35 lat na świecie pojawił się mój syn, pierwsze i jedyne dziecko. Decyzja o posiadaniu potomstwa była przemyślana chociaż od dawna czułam spojrzenia znajomych oraz słyszałam słowa rodziny, że taktrzeba i czy wszystko ok, bo przecież nie mamy jeszcze dziecka. Nie pamiętam już swoich emocji imyśli, ze zdziwieniem przychodzą jednak wspomnienia wewnętrznego niepokoju czy sobie poradzęjako matka i bez wsparcia dziadków, czy podołam odpowiedzialności i przede wszystkim pogodzę swoje role społeczne – matki, żony, gospodyni, przyjaciółki i pracownika zarabiającego na życie. A przecież z racji wieku miałam stabilność finansową i czułam bezpieczeństwo swojej pozycji zawodowej i rodzinnej.
Minęło kilkanaście lat i w chwili obecnej nie jestem w stanie policzyć ilu rodziców było w moim gabinecie terapeutycznym z problemami wynikającymi z relacji z dziećmi, nie zawsze tymi urodzonymi. W relacji z dzieckiem można być zawsze, w chwili pojawienia się myśli o posiadaniu pierwszego dziecka, rozmawiając z małym człowiekiem w brzuchu czy żegnając swoje marzenie o urodzeniu.
Analizując zjawiska dzietności patrzę nieco szerzej, bo aby zrozumieć rozterki indywidualnegopacjenta należy poznać kontekst społeczny i biologiczny toczących się zjawisk.
W chwili obecnej jesteśmy w trakcie głębokich przemian demograficznych definiowanych jako przejście demograficzne, czyli obniżenie się wskaźnika urodzeń oraz zgonów. Krótko mówiąc zaczęliśmy rodzić mniejszą liczbę dzieci. Wynika to ze zmniejszenia się umieralności i to na każdym etapie życia człowieka. Postęp medycyny sprawił, że coraz lepiej radzimy sobie z bezpłodnością, na świat z powodzeniem przychodzą dzieci z ciąż zagrożonych, rośnie przeżywalność coraz młodszych wcześniaków. Społeczeństwo również się starzeje w wyniku coraz lepszej opieki medycznej i rosnącego średniego wieku życia człowieka.
Na dzietność w dużej mierze ma wpływ również środowisko. W okresach małego wpływu człowieka na środowisko i jego mała stabilność powodowała nagły wzrost urodzeń, którego nadmiar był również kontrolowany przez przyrodę czy samego człowieka i pojawiały się tzw. katastrofy umieralności – głód, choroby zakaźne, działania wojenne.
Jednak jesteśmy na etapie kontrolowania środowiska i nie ma ona już tak dużego wpływu na chęć posiadania dziecka jak uwarunkowania społeczne, czyli to sam człowiek reguluje urodzenia i wybór formy rodziny – rodzimy więc w sposób oszczędny. W tym momencie wracamy do pojedynczego człowieka jednak w kontekście całego społeczeństwa i przemian jakie ono przechodzi.
Nasze przekonania na temat rodzicielstwa są bardzo różne i wynikają między innymi z naszych schematów wyniesionych z domu rodzinnego. Często powielamy schemat dzietności lub unikamy powtórzenia „błędów” swoich rodziców, bo nie chcemy na przykład, aby nasze dziecko przeżyło problemy i tęsknoty jedynaka. Jeszcze większym dramatem jest rezygnacja z rodzicielstwa, aby nasze dziecko uchronić przed życiem jakie my mieliśmy. Ale nie tylko. Pojawia się również racjonalizacja i dochodzą do głosu lęki.
Z wielką uwagą prześledziłam raport „Nastawienie do decyzji prokreacyjnych o pierwszym dziecku” i nie były dla mnie zaskoczeniem jego wyniki oraz to, że ludzie opóźniają swoje decyzje o dzieciach między innymi z powodu lęku przed odpowiedzialnością. Jeśli na to nałożymy analizy dotyczące kryzysu demograficznego krajów wysokorozwiniętych jawi się mało optymistyczny obraz społeczeństw starych ludzi borykających się z samotnością i umierającymi perspektywami nieśmiertelności poprzez pozostawienia po sobie młodszych pokoleń.
Homo sapiens niewiele się zmienił przez tysiąclecia, jeśli chodzi o budowanie gniazda. Kobieta musiała wybrać na partnera samca na tyle silnego i przedsiębiorczego, żeby mógł zapewnić pokarm i bezpieczeństwo dzieciom oraz jej samej. Brak opiekuna był śmiertelnym zagrożeniem, nie dawał szans na przetrwanie. Może się wydawać, że świat był wtedy prosty – mężczyzna polował, kobieta zapewniała opiekę potomstwu. Jaki jasny podział ról, ale też jaka to była odpowiedzialność! Odpowiedzialność przetrwania, odpowiedzialność przeżycia.
W chwili obecnej żyje się łatwiej i wygodniej, panujemy nas środowiskiem, medycyna oraz polityka socjalna państw idzie nam na rękę. Lęk jednak pozostał. Skąd ten lęk pytają często pacjenci, dlaczego tak boję się odpowiedzialności?
Często w gabinecie w takich chwilach pojawia się matematyka. Padają kwoty odnośnie zarobków, wydatków i bilans miesięczny. Boimy się matematyki w naszych portfelach, a raczej jej braku. Mężczyźni czują presję zarabiania na całą rodzinę, boją się utraty pracy czy tego, że dochód ciągle jest zbyt mały na zapewnienie dostatniego życia powiększającej się rodzinie. Odpowiedzialność finansowa nadal spoczywa głownie na barkach mężczyzn pomimo ciągle rosnącej roli kobiet w całkowitych dochodach rodzinnych. Kobiety czują się odpowiedzialne za całą rodzinę, za swój powrót do pracy czy zapewnienie stabilności finansowej przez siebie i partnera. Często pojawia się również lęk przed odpowiedzialnością nas jako rodzica, bo wychowanie dziecka to nadal dla większości duże wyzwanie i wiele wyrzeczeń. Dochodzi oczywiście jeszcze kwestia problemów z mieszkaniem, która dotyczy głównie młodych ludzi mających największe szanse na sukces reprodukcyjny.
Odpowiedzialność jest pozytywnie postrzegana społecznie, wzmacniana przez rodziców, współpracowników czy przełożonych. Lubimy otaczać się ludźmi odpowiedzialnymi, bo daje nam to poczucie bezpieczeństwa i komfortu. Jednak należy sobie zadać pytanie czy nadmiar odpowiedzialności nie jest blokujący nas nie tylko w aspekcie powiększenia rodziny?
Magdalena Ossowska – psycholog, psychotraumatolog, terapeuta EMDR. Wspiera swoją wiedzą, umiejętnościami i sercem zarówno dorosłych jak i dzieci oraz młodzież w powrocie do zdrowia psychicznego. Pomagam w uporaniu się z kryzysami oraz przeżyciami traumatycznymi. Pracuję w obszarze lęku, depresji, zaburzeń osobowości. Wspieram rodziców oraz dzieci z zaburzeniami zachowania, ADHD oraz spektrum autyzmu.
#dbamoswiatisiebie #dosis #fezip #PoPierwszeRodzina #RodzinaToSiła #Rodzina #MRiPS #rodzina #ojcostwo #macierzyństwo #rodzinajestnajważniejsza #troska
#pokolenieY #PokolenieZ #badania #rodzicielstwo #dziecko #mama #tata
#ojciec #miłość #dzieci #dziecko #dzieckowdrodze #pierwszedziecko